wtorek, 22 grudnia 2009

taaaa... urodziny...

które - to nieważne :)
Minęły na przedwigilijnym pichceniu dzień cały,(taka dola gdy komuś przychodzi do głowy pojawić się na świecie w tak kretyńskim terminie), przerywanym bardzo miłymi telefonami z życzeniami :) No i na forumie też życzonka dostałam, oraz linkę do starocia niesamowitego. Uśmiałam się i z samej piosenki (której jakies dwieście lat nie słyszałam) i ze strojów scenicznych :)

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Śnieg :)

"Śnieg zasypał dzisiaj wszystkie drogi
niewinnością, białym płaszczem..."

Jako że za oknem z lekka się zabieliło, przypomniał mi się mój prezent od aury na urlopie :) Czas dorzucić jeszcze kilka śniegowych kadrów urlopowych. Obrabiane na laptoku, więc z kolorami może różnie być. Ale co tam - śnieg jest :) Czasem biały, czasem niebieski, "ale może być żółty" jak w reklamie M&M's-ów.

Wcale bym się nie obraziła gdyby obecny śnieg utrzymał się na święta, chociaż by ten miejski syf zakryło :)

No to czas na gnioty.
Kolejna porcyjka z "krowami na Świstówce" będzie później.

niedziela, 13 grudnia 2009

Justyna, Bartek i Wiktorek

Jak już odespałam (w tempie ekspresowym) wesele Eny i Yoza, udałam się na uroczystości Justyny i Bartka.
Justyna, napisałabym ze dziewczyna o niepowtarzalnej urodzie, gdyby nie fakt, ze posiada siostrę bliźniaczkę :) Przez cały dzień czułam się przy ich boku rewelacyjnie, atmosfera, która stworzyli oni i ich rodziny, była cudowna. Ciepło i miłość bila od nich niesamowicie.
Plener zrobiliśmy kilka dni później, oczywiście nie mogło na nim zabraknąć Wiktora (ich dziecięcia), choćby tylko w początkowej części sesji. Czyż nie jest przeuroczy?

Największą nagrodą i radochą, już po oddaniu zdjęć, była wiadomość odnośnie zdjęć od taty Justyny nagrana na mojej poczcie głosowej. Żałuje, ze jakoś sobie jej nie zarchiwizowałam, bo genialnie nadawałaby się na gorsze dni. Bardzo, bardzo dziękuję.


 

środa, 9 grudnia 2009

Ena i Yoz - czyli nadrabiamy zaleglosci

Paulina i Marek to moi przyjaciele. Nie wiem czemu do tej pory ich foty nie znalazły się na blogu. No po prostu nie wiem. Rzecz miała miejsce 10 lipca, czyli jakieś straszne wieki temu :) Ja tam byłam, fociłam, jadłam i piłam, nawet przez ułamek chwili potańczyłam :)
W trakcie ceremonii Paulinka ze wzruszenia płakała - pierwszy raz w życiu widziałam łzy dosłownie tryskające z oczu, tak, tak, one nie spływały po policzkach, normalnie wystrzeliwały z oczu. Nadal czeka nas zaległy plener poślubny - jakoś w Łebie nam się nie chciało zdjęć robić. Zrobimy na rocznicę, hihi :)
Mała cześć materiału poniżej. Najpierw kilka "zaręczynówek".


wtorek, 8 grudnia 2009

ufff...

wreszcie nadrobilam kilka zaleglosci :)
teraz moge skupic sie na finiszu remontu i zakupie kilku najbardziej podstawowych mebli, zeby chociaz kompa na czyms postawic i miec na czym usiasc :)
no i powolutku czas szykowac sie do swiat !

poniedziałek, 30 listopada 2009

myśli kilka

Zanim znajdę czas na obrobienie urlopowych zdjęć kilka luźnych myśli, które plątały się po mojej głowie w czasie tatrzańskich spacerków i większych wypraw, oraz po powrocie.
Dużo się ostatnio dzieje. Najpierw o urlopie.

środa, 25 listopada 2009

i po urlopie :(

wypoczac - wypoczelam, polazic - polazilam, a teraz powrot do szarej rzeczywistosci :(

poniedziałek, 16 listopada 2009

urlop...

naprawdę dłuuugo wyczekiwany i potrzebny. Nareszcie. Do tego w moich ukochanych Taterkach. Mimo, że to dopiero jego połowa już mi znacznie lepiej. Do wczoraj pogodę miałam jak na zamówienie, łącznie ze śniegiem. A tak sobie cichutko przed wyjazdem zamarzyłam, żeby było biało :) No i jest! Choć to dopiero drugi śnieg, wiec wedle górali się nie utrzyma, bo trzeci zostaje. Nieważne :) Ważne, ze jest pięknie!
Tak się cieszyłam na ten wyjazd, ze nawet złapany po drodze pierwszy w życiu mandat humoru mi nie popsuł, hihi.
No wiec dzięki pięknym warunkom pogodowym połaziłam tu i owdzie, zlazłam sobie nogi po szyje. Dopiero na takim wyjeździe człowiek ma czas na swobodne myślenie, odpoczynek psychiczny, ograniczając kontakt z reszta świata do absolutnego minimum. Wędrówka to czas na zastanowienie się co dalej ze swoim życiem zrobić, obym tylko nie wróciła z pomysłem do dupy;)
Jeszcze nie odwiedziłam wszystkich ulubionych miejsc i starych "śmieci", w tym m.in. pracowni malarskiej mojego ulubionego twórcy regionalnego (niestety już nieżyjącego), ale jeszcze tam zajrzę korzystając z gorszej aury.
No, czas na zupkę chińska, bo moja knajpa dziś zamknięta ;(

sobota, 7 listopada 2009

Ania i Wojtek - slubnie

Mam tu, w sensie na blogu, tyle zaległości, ze totalnie nie wiem od czego zacząć.
A ze ostatnio spotkałam się Ania i Wojtkiem u nich w domku, piłam pyszne toskańskie wino (choć za dużo, hihi), było tez fondue i ogólnie super wieczór, to zacznę od nich właśnie.

Praca z nimi to sama przyjemność, wtedy nawet niespecjalnie odczuwa się zmęczenie. Duuuużo radochy sprawiło mi towarzyszenie im tego dnia. A uśmiech Ani... sami popatrzcie :)
Wogóle dziękuje, dziękuje, dziękuje - za wszystko. Za atmosferę, uśmiech, cieple przyjecie w domu, poprawiny, winne poprawiny poprawin i obiecuje, ze następnym razem dołączę do scrabble albo do pokerka :)
Nie pamiętam żebym kiedyś wstawiła tyle zdjęć jednej pary, ale nie potrafię się ograniczyć :)


czwartek, 5 listopada 2009

to doprawdy nieslychane...

hihi :) normalnie nie wierze :) skonczylam wlasnie obrobke ostatniego slubu w sezonie, co oznacza nie mniej ni wiecej, ze... nadejszla wiekopomna chwila... tak, tak... URLOOOOOOOP!
Jeszcze tylko pare dni, podomykam rozniste sprawy coby sie nie pootwieraly w trakcie wyjazdu i ziuuuuuuu. Aha, autko sie naprawilo. Nie samo oczywiscie, kosztowalo to pare ladnych stowek - uzytkownicy renault - strzezcie sie cewek zaplonowych :(
Teraz tylko musze odprawic jakies czary/modly zeby pogoda mi dopisala. Na wszelki wypadek jednak zmienie sobie kapcie na zimowe (nie sobie, autku, chociaz sobie tez, a co!).
kurcze... ciesze sie jak dziecko :) :) :)

poniedziałek, 2 listopada 2009

poszukuję

kogos, albo czegos, co rozciagnie dobe o przynajmniej 4 godziny, ewentualnie jakis czasowstrzymywacz :)

Dobra, obiecuje poprawe i za kilka dni zaczne wrzucac zalegle fotki, ale wtedy to juz prawie hurtem pojdzie :)

Ostatnio moje autko postanowilo sie zepsuc, to pewnie na skutek mojego w nim "spiewania", lub raczej "darcia ryja" bo spiewem tego nazwac nie idzie :) pewnie mialo dosyc sluchania mnie :( na razie w serwisie maja niezla zagwozdke, kilka hipotez powstalo, ale chyba musze sie skontaktowac z Dr. Housem, zeby wlasciwa diagnoze postawil.

Jak do konca tygodnia nie uda sie dojsc z tym do ladu, to sie wsciekne, bo chcialam sobie urlopik zrobic, a ze dupsko przyzwyczailo mi sie do wygody, to ani pociagiem ani pekaesem jechac zamiaru nie mam!

piątek, 23 października 2009

żyję...

gdyby ktos pytał :)
ale casu ni mom...

potem wstawie cosik z koncertu Alone (jak mi pozwolą)

czwartek, 24 września 2009

aaaaaapsik

Z Wrocka wrocilam podziebiona i ciagle nie moge wyjsc na prosta z kichaniem i wieczornym stanem podgoraczkowym. Do tego ilosc zdjec do obrobki przerasta mnie i przytlacza. Nie nadazam. Do tego codziennie dochodzi mi kolejna partia materialu. Staram sie, ale juz mam poslizgi. Oczy mnie bola. Nie wiem czy bardziej od sleczenia przy kompie czy od kataru, a moze od jednego i drugiego razem. Zrobilabym przerwe... ale nie mogieeeee ;(

środa, 16 września 2009

Wrocław

Odwlekany w nieskonczonosc wyjazd do Wroclawia musze w koncu zrealizowac :( Nie chce mi sie pierunsko, ale muszem. Akurat termin srednio mi na reke, bo zaleglej orobki co nie miara, ale boje sie, ze z kazdym kolejnym tygodniem z pogoda bedzie coraz mniej ciekawie. Zeby mi sie tak chcialo jak mi sie nie chce. No nic, cala masa budynkow czeka na sfocenie, wiec biore moje 4 litery w troki i jade. Znalazlam fajna (chyba, okaze sie po przyjezdzie) miejscowke na nocleg, blisko Rynku Glownego, wiec na bank wybiore sie na wieczorny spacerek. No dobra, czas spac.
Po powrocie ciag dalszy nadrabiania zaleglosci blogowych.

piątek, 11 września 2009

Ruiny, ladne wnętrza i węże??

kontynuując nadrabianie zaleglosci - plener z Ewelina i Michalem. Tak, tak, węże też byly :) Udomowione na szczescie :)
Ruiny fabryczne wynalazla Ewelina, troche bylo kombinacji z tym, zeby znalezc do nich wejscie, ale sie udalo. Super spedzony dzien, pare zmian miejscowki. Cos tam marudzili, ze nie wiedza co maja robic na tym plenerze, a szlo im bardzo dobrze:) Ja chce same takie pary!






























środa, 9 września 2009

Piękni i młodzi :)

czyli Ewelina i Michal - z serii nadrabianie zaleglosci na blogu.
Kieeeeedy to bylo... W CZERWCU! Czas wiec najwyzszy by wpis powstal.

Napisze tak. Krotko. Ewelina to bardzo zywiolowa osobka. Tryska energia i nia zaraza. Zeby nie bylo (co zreszta widac na zdjeciach) obdarowuje swiat rozwalajacym usmiechem. Nieznosna czerwcowa pogoda nie byla w stanie zepsuc jej humoru, w trakcie i po ceremonii lalo niemilosiernie. Bylam na wielu weselach, ale na zadnym nie widzialam, zeby tak sie goscie bawili jak wlasnie u Eweliny i Michala. No ja rozumiem wiele, ale zeby 99% gosci bylo non stop na parkiecie to juz byl dla mnie szok:) Pozytywny oczywiscie. Generalnie - rewelacja.
No dobra, czas na foty. Najchetniej wstawilabym wiecej...