czwartek, 3 września 2009

życie płynie... i Kazimierz

Życie płynie z dnia na dzień, ciągle cos do zrobienia, zaległosci obróbkowe już prawie, prawie wyszły na prostą :) Najgorsze w tym wszystkim jest poruszanie się po miescie bez auta, no ale tak to jest jak sie dupsko przyzwyczaiło do wygody. Na szczęscie jutro odbieram "szczałę" z serwisu i znów będę mobilna, hurrraaaa. Dopiero ostatni tydzień uzmysłowił mi, jak bardzo jestem uzależniona od samochodu, pomijam już fakt, że totalnie nie orientuję się gdzie który autobus i tramwaj kursuje i jak się dostać tam czy ówdzie. Po ostatniej wyprawie po odbitki i albumy, gdy straciłam grubo ponad 3 godziny, wsciekłam się na maksa :)

No, a weekend w Kazimierzu z Asią i Tomkiem minął zajefajnie. Szkoda tylko, ze w sobotę lało równo i dokładnie, a przez korki trasa zajęła nam 5,5 godziny. Ale nic to, wieczorem sobie odbilismy w knajpkach. W niedzielę "zdziebko" sie zdziwilismy, bo nie wiadomo skąd (w porównaniu do soboty), w Kazimierzu były istne tłumy - no i jak tu robić sesję, gdy na rynku nie ma gdzie palca wetknąć? Do tego wzbudzalismy maksymalną sensację i co chwila ktos łapał za komórkę czy aparacik, by Asię i Tomka sfocić jak atrakcje turystyczną :) Ale dzielni byli i starali się nie zwracać na gapiów uwagi.
Bardzo im za ten wypad dziękuję, bo mózgownica mi się zresetowała i nastawienie do rzeczywistosci się znacznie poprawiło.

I kilka fotek z wieczornego szlajania sie po kazimierskich knajpkach, slubne beda poooozniej:)


Tomek dzielnie nosil moja torbe:) No ale czasem musialam mu ja zabrac, chocby po to, zeby nie bylo jej na zdjeciu.



"zrob mi fotke na n-k" :)



zabawy nowym obiektywem :)