W tym roku Wielkanoc u mnie, głównie ze względu na chęć oszczędzenia dziadkom konieczności wczłapywania się na czwarte piętro do rodziców :) Nie ma to jak winda ;))
Muszę kupić jakiś większy stół na następny raz, bo ciężko cokolwiek było na obecnym zmieścić. Było fajnie i sympatycznie, bo bardzo rodzinnie. Dziadki jak zwykle jedli jak wróbelki więc masa żarełka została do zjadania w kolejne dni. Tradycyjnie zaczęło się od "stukania jajkami" (tym razem wygrałam ja, hihi), nie wiem skąd ten zwyczaj wziął się w naszej rodzinie, ale zawsze tak było (od kiedy pamiętam).