ze podjelam sie tylu zlecen w czerwcu... wszystko przez ten niedokonczony remont, ktory jak wiadomo kosztuje... chcialam troche na niego zarobic, a teraz mam co chcialam, siedze jak zombie przed kompem i obrabiam i obrabiam :(
No, po wtorkowej ciezkiej depresji, ktora dopadla mnie na zakupach (usilowalam kupic jakas kreacje na slub Eny i Yoza, niestety beskutecznie), dzisiaj WRESZCIE udalo mi sie zakup zrobic :) rzadka okazja jak dla mnie, zeby sie pobawic na czyims weselu, zamiast byc w tym czasie "w pracy" i biegac z aparatem. Tzn tez bede focic, ale juz w wersji lightowej, czyli ze potanczyc tez mam zamiar :) choc pewnie nie zabaluje za bardzo, bo nastepnego dnia inny slub, "klientowski", wiec kaczor nie moze mnie meczyc, bo z fot nici :(
dobra, wracam do "obrębiania" - jak mawia moja mama :)