... czyli standard pełni sezonu - tłumacząc na nasz język - permanentny brak czasu, niedospanie i ślęczenie nad obróbką żeby nie zrobić sobie zaległości :) Wbrew pozorom jestem szczęśliwa - w końcu kocham tę robotę :)
Poniżej fotka z jednego z ostatnich wesel, Przemek przejął na chwilę aparat i ze zdziwieniem skomentował do Iwonki "ale to jest ciężkie" - kurcze, no nie da się ukryć, trochę sprzęcicho waży, nie mówiąc już o torbie, w której zazwyczaj jeszcze parę "drobiazgów" się znajduje. Czasem marzę o tragarzu :)
No nic, wracam do roboty...
PS. Iwonko i Przemku - pozdrawiam i do zobaczenia na plenerku!