piątek, 30 kwietnia 2010

"Ostatnia małżeńska deska ratunku"

Na plenerku poszwędaliśmy się tu i ówdzie. Słońce dawało masakrycznie, ale najcieplej na świecie to nie było. Najtrudniej było na wielkim kole w lunaparku, nie czułam się tam zbyt bezpiecznie i stabilnie, a złapanie orienta w którym miejscu i chwili Marta z Robertem pojawią się w przeciwległej gondolce zajęło mi kilka okrążeń :) Dobra, tradycyjnie pisanie nie idzie mi za dobrze, więc się zamykam :)

środa, 28 kwietnia 2010

Radocha :)

Radocha niejako podwójna; przez cały dzień fantastycznie było patrzeć na Martę i Roberta, ich roześmiane twarze i niesamowitą energię, po drugie, nie mogłam się już doczekać pierwszego w tym sezonie ślubu, tak strasznie już mi się chciało :)
Genialna wiosenna pogoda, wspaniali ludzie, przesympatyczny ksiądz, wszystko to sprawiło, że to był super dzień, dzięki któremu naładowałam akumulatory na sporą część sezonu! :)