Paulina i Marek to moi przyjaciele. Nie wiem czemu do tej pory ich foty nie znalazły się na blogu. No po prostu nie wiem. Rzecz miała miejsce 10 lipca, czyli jakieś straszne wieki temu :) Ja tam byłam, fociłam, jadłam i piłam, nawet przez ułamek chwili potańczyłam :)
W trakcie ceremonii Paulinka ze wzruszenia płakała - pierwszy raz w życiu widziałam łzy dosłownie tryskające z oczu, tak, tak, one nie spływały po policzkach, normalnie wystrzeliwały z oczu. Nadal czeka nas zaległy plener poślubny - jakoś w Łebie nam się nie chciało zdjęć robić. Zrobimy na rocznicę, hihi :)
Mała cześć materiału poniżej. Najpierw kilka "zaręczynówek".