czwartek, 18 lutego 2010

Zlot NKP Kościelisko

To już drugi zlot w tym samym miejscu, praktycznie idealnie po roku :) Pogoda i tym razem nam dopisała, lepsza być nie mogła. Tym razem celowaliśmy terminem tak by zgrać się z konkursem skoków narciarskich i na pierwszy dzień konkursowy kupiliśmy sobie wejściówki. Zrobiliśmy tylko zasadniczy błąd - pod skoczniami znaleźliśmy się zdecydowanie za późno. Prawie już zamykali bramki i tłum napierał okrutnie, zostaliśmy więc praktycznie wepchnięci. Potem już nikt nie kontrolował na który sektor ludzie idą, w związku z czym sajgon był straszny. Pomimo, że były wolne miejsca powyżej, nie było się jak do nich dostać, bo przejścia były zablokowane ludźmi - postaliśmy niemal na baczność i na jednej nodze jakieś pół godziny, całe szczęście, że hesjowej Majce zamarzły stopy i został zarządzony odwrót, bo do końca w tej pozycji bym nie wyrobiła. Pomijając już, że nie miałam szansy nawet wyjąć aparatu :) Drugą turę oglądaliśmy już w ciepełku w tv w naszym pensjonacie, dzięki gajowemu, który po nas przyjechał :)
Choć przyznać muszę, że atmosfera panująca wśród kibiców była odlotowa i szkoda mi troszkę, że nie było mi dane bawić się do końca. Na następny raz lekcja wyniesiona w każdym razie :)


Ale wracając do samego zlotu. Jak zawsze największą radochą jest spotkanie ze starymi znajomymi, wspólne focenie, tradycyjny kulig z ogniskiem (miała być też kapela góralska, ale... no cóż... się organizator kuligu nie spisał). Zlot był nieco dłuższy niż zwykle (od czwartku do poniedziałku), więc czasu na nacieszenie się tym wszystkim było sporo.
W czwartek, gdy towarzystwo jeszcze się zjeżdzało wybraliśmy się do Strążyskiej, w piątek był luzacki spacerek po Gubałówce, póżniej skoki. Odpuściłam sobie tym razem wjeżdżanie na Kasprowy i poszłam na spacerek na Kalatówki, czego trochę żałuję, bo oglądając później foty innych (głównie chmur spowijających wszystko poniżej Kasprowego), musiałam zweryfikować stwierdzenie, że już nic nowego tam nie zobaczę :) Wieczorem był kulig - daaaaawno się tak nie uśmiałam, rechotałam jak ropucha, hihi. W niedzielę zaliczyliśmy wystawę NKP Ptaki Polskie w Muzeum Tatrzańskim, a później spacerek na Rusinową.

Łoooo się rozpisałam jak dzika, basta!


Strążyska






Gubałówka















W drodze na trybuny...

i po opuszczeniu terenów skoczni :)



Nasi w kolejce


spacer na Kalatówki











kuligowo-ogniskowo




qń atakujący qnę i wilka

oglądamy wystawę





spacer na Rusinową









Przemoon uskuteczni zaraz zrzut śniegu :)


wujek gajowy ciągnie Majkę
Majka z gałązką

moje zboczenie, czyli chatki, bacówki :)






Na koniec fotki, na które ja się załapałam :)

spacer po Gubałówce - fot. MarcinT

pozujemy :) fot. MarcinT

w busiku - fot. Psychotrop

w busiku 2 - jedziemy na skoki - fot. hesja

cross-shooting - fot. PrzeMoon

fot. PrzeMoon

kulig, kulig :) - fot. Qna

fot. Qna

focimy sanie za nami - fot. Qna

cyklop :) - fot. Qna

na ognisku - fot. MarcinT

fot. MarcinT

w drodze na Rusinową - fot. wilk325

fot. PrzeMoon

fot. wilk325

fot. wilk325

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz