No i wróciłam :)
Jak to się mówi: "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej" :)
Trochę, no dobra, bardzo obawiałam się o warunki na drodze, w szczególności w pierwszą stronę, ale okazało się, że drogi były czarne, mokre, ale czarne, to tylko w Łodzi drogowcy przysnęli i jazda po zaśnieżonych maksymalnie ulicach z prędkością większą niż 30 km/h groziła wykręceniem bąka lub wjazdem prosto w latarnię.
W samym Zakopcu, jak to w Zakopcu - góry i śnieg :) na szczęście pogoda dopisała, słoneczko i piękne niebo.
Plener... hmm... chyba podobał mi się najmniej ze wszystkich, na jakich do tej pory byłam. Nie mam tu na myśli organizacji i atrakcji (kasprowy, kulig), bo była super. Nie podobała mi się natomiast liczebnośc zlotowiczów. O połowę za duża. Kiedyś było bardziej "rodzinnie", z każdym można było porozmawiac, tutaj plener musiałby trwac tydzień minimum, żeby miec szansę na chocby krótką wymianę zdań z każdym. Kiedyś było jakoś bardziej fotograficznie, można było się czegoś nauczyc, podyskutowac o fotografii (pamiętna dyskusja ze zlotu w Tomaszowie Mazowieckim na temat "czy zdjęcie obrobione w programie graficznym to nadal zdjęcie czy już digart"). Tym razem takich dyskusji nie było :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz