niedziela, 23 października 2011

Szwajcaria - urlop cz.1

Dziś ogólnie zły dzień, nic mi nie wychodzi i wszystko psuję. Na poprawę humoru parę fotek z Axalp... no właśnie... Axalp... miało być pięknie, śnieżnie i przede wszystkim lotniczo... ale pogoda się spsuła - owszem, gdy przyjechaliśmy w sobotę śnieg był, ale w niedzielę się zmył w strugach intensywnego deszczu, co w kolejnych dniach spowodowało konkretne powodzie i zalewanie okolicznych miejscowości, podmywanie torów kolejowych, które po przejściu wody wisiały w powietrzu. Całe szczęście, że wgramoliliśmy się na KP we wtorek, na treningi, bo na koniec dnia z głośników rozległ się komunikat, że w środę i czwartek pokazy odwołane. Szkoda, że się nie sprężyłam fotograficznie tego dnia i głównie cieszyłam oczy i uszy... Ale lotnicze fotki kiedy indziej. Najpierw trochę ze zwiedzania okolicy, którego tak brakowało mi w zeszłym roku. Suma sumarum - wyjazd absolutnie fantastyczny, notoryczny masaż mięśni brzucha, piękne widoki, aż szkoda, że tak krótko to trwało. Choć wróciłam maksymalnie padnięta fizycznie, to psychicznie odpoczęłam i naładowałam wewnętrzny akumulator :) Najpiękniejsza była droga powrotna ze Szwajcarii, ale to następnym razem :)

Poniżej wycieczka do przepięknego i malowniczego miasteczka Thun i trochę spacerowych zdjęć na niej popełnionych.



 Ekipa na spacerku











 nienormalni

 podróżowała z nami świnka globtroterka :)














3 komentarze:

  1. przyznaj sie, co tam "dzis" popsulas :) bo w to ze psulas "wszystko" to nie wierze :) ale my ludziki lubimy generalizowac, nie ?:) a Axalp?popatrz, jakie rózne interpretacje, ja wrócilam stamtad szczesliwa jak rzadko, czy slonce, czy deszcz czy snieg, bylo cudnie... wspomnienia najwazniejsze, zdjecia kiedys przepadna , a to co w glowach-nigdy :)
    swoich lotniczych nie otworzylam jeszcze, lece "po kolei" naszej podrózy :) trzymaj sie tam i jak cos tam popsulas to znaczy ze warte tego bylo i trza to w pizdu wyrzucic, hehe:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja lotniczych też nie tknęłam, bo kaszana straszna :)
    ale... moja głowa nadal w Szwajcarii, dlatego najpierw dłubię w tych "spacerowych" fotkach... było przecudnie i przefantastycznie i cieszę się w sumie, że z pokazami wyszło jak wyszło :)
    choć z drugiej strony jeszcze jeden lotniczy dzień by się przydał :D

    psuja jestem i tyle :) lepiej, żebym się nie dotykała żadnych wartościowych sprzętów, bo na bank zrobię jakieś zwarcie i fajerwerki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja psulam wszystko jak bylam mala, mama mnie za to karcila okropnie, a ja tylko chcialam wiedziec jak toto dziala i co ma w srodku :) a wartosciowe sprzety maja lepsza odpornosc, powinnas siebie traktowac jako testera jakosci produkcji :)

    OdpowiedzUsuń