środa, 10 sierpnia 2011

Birds of prey :)

Jak spojrzałam na datę ostatniego wpisu to aż się przeraziłam :( Masakra... mam tyle roboty, że ledwo zipię... Z jednej strony super, z drugiej - zaczynam przypominać zombie :)
No ale do rzeczy. W zeszłym tygodniu, we wtorek, po cynku o lotach eFów w formacji i szybkiej akcji pod płot, dającej dużo radochy i wytchnienia od ślęczenia przed kompem, popełniłam troszkę fotek. Fajosko było :) Znowu się złapałam parę razy na cieszeniu oka zamiast utrwalania obrazów na matrycy :) Aha, genialnym pomysłem było założenie rolek na nogi, dzięki temu mogłam się przemieszczać w szybkim tempie z miejsca na miejsce, w zależności od tego, z której strony eFy akurat nadlatywały. Choć ze trzy razy równowaga, a w zasadzie jej brak, mało nie spowodował gleby, nie mówiąc o straconych sekundach na focenie :)
Czułam niedosyt więc w środę wybrałam się raz jeszcze. Niebo już nie było takie klimatyczne a i naloty były ciągle z jednego miejsca, byłam "nieco" zawiedziona...

Dzień 1.






Na Krzysia zawsze można liczyć :)

 

Dzień 2.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz