wtorek, 27 lipca 2010

A-ku-ku

Ależ mnie tu dawno nie było...
Dużo się działo przygód przeróżnych, począwszy od awarii auta pod Poznaniem (kolejne focenie F-16 w Krzesinach), kolejnej awarii (tej samej) w dzień po naprawie, po upadek aparatu i stłuczenie wyświetlacza (wrrrr), aż po 5 -dniowy mikro-urlop, który był mi potrzebny dla podratowania zdrowia psychicznego :)

Auto na razie jeździ, choć według mnie dziwnie i wcale mu nie ufam, że kolejny raz postanowi nie odpalić. Wyświetlacz na razie olewam, do serwisu pójdzie po sezonie ślubnym, bo obawiam się, że nie naprawią mi pomiędzy jedną a drugą sobotą, a w każdy weekend śluby.
Na urlop pierwszy raz w życiu nie wzięłam aparatu, żeby od niego odpocząć i nie mieć po wyjeździe kolejnych zdjęć do obrabiania (a mam zaległości ze ślubniakami jak jasny gwint). Za to pobyłam na świeżym powietrzu, zaczerpnęłam słonka nad jeziorkiem i popływałam na rowerku wodnym. Tylko czemu tak krótko?????

Dobra, czas na fotkę. Fotkę a-ku-ku :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz